Musioł LudwikTablica pamiątkowa poświęcona Ludwikowi Musiołowi w Mikołowie.

I jak tu nie wierzyć w zbiegi okoliczności? A może nic takiego nie istnieje, tylko z czasem nasza uwaga dostrzega te „obrazy”, które zostały przefiltrowane przez nasze życiowe doświadczenia? Prawdopodobnie to jest właściwe wytłumaczenie.

    Pewien pracownik sklepu, w którym kiedyś byłem zatrudniony, miał w zwyczaju witać klientów reklamujących towar tymi słowami: „Ale o co chodzi?”. I tak też można zapytać nawiązując do moich pierwszych słów. Jakiż to znowu przytrafił mi się zbieg okoliczności? Parę lat temu, kiedy kompletowaliśmy materiały do napisania monografii Ligoty i Panewnik pt.: „Zarys dziejów Ligoty i Panewnik od zarania do czasów współczesnych”, z naszych wypowiedzi nie znikało jedno nazwisko: Musioł. Ludwik Musioł. Ta wspaniała postać śląskiego historyka i archiwisty, jest tak wielce nieznana, jak wielki jest dorobek tegoż autora. I oto po paru latach, załatwiając sprawy w jednym z urzędów, natrafiłem na stolik, gdzie leżały stare publikacje. Wśród wielu nieprzykuwających mojej uwagi pozycji, znalazła się ta jedna. Leżała pośrodku innych. Seria: „Ludzie Naszej Ziemi”. Autor: Henryk Stasiński. Tytuł: „Ludwik Musioł – śląski historyk i archiwista”. Spytałem, czy można tę książkę wziąć. Można było.

       Cytując słowa wstępu tej pozycji: „Jako historyk był wszechstronnym naukowcem: historykiem kultury, historykiem Kościoła, lingwistą, archiwistą, świetnym znawcą staropolszczyzny i spraw słowiańskich, przede wszystkim jednak był jednym z najznakomitszych znawców dziejów Śląska i to na skalę światową”. Imponujące, prawda? Ale to nie koniec. Zacytujmy ponownie: „Swobodnie posługiwał się również niezbędnymi w pracy naukowej językami: łaciną, niemieckim, francuskim, czeskim i staroczeskim, no i oczywiście polskim, nie wyłączając staropolszczyzny. Znał prócz tego języki: hebrajski, semicki, rosyjski i starorosyjski oraz grekę klasyczną.”[1] To, co szczególnie budzi zachwyt, to fakt, że Ludwik Musioł był samoukiem. Ileż to trzeba mieć wytrwałości i pasji naukowej, aby przyswoić sobie nie tylko fakty naukowe, ale również całą metodykę pracy naukowej. Aby móc pisać o skali dorobku Musioła, należy wymienić choćby dzieła publikowane: 28 wydawnictw książkowych, liczne artykuły w „Zaraniach Śląskich”, „Rocznikach Towarzystw Przyjaciół Nauk o Śląsku”, „Minerwie Polskiej”, „Gościu Niedzielnym”, „Rozdzieńscianie”. Wiemy również o  kilkudziesięciu opracowaniach niepublikowanych oraz o kilkudziesięciu opracowaniach rozproszonych.

     Z wielkim uznaniem mógłbym się wypowiedzieć o człowieku, który znałby zawartość wszystkich dzieł Musioła. Osobiście, nie znam nikogo takiego. Trudno mi nawet zapamiętać choćby całą niepublikowaną monografię „Ligota – Panewniki – Stara Kuźnica”. Nie sposób nawet mieć wyobrażenie, z jak wieloma materiałami zapoznał się Musioł. Kiedy zdarza się nam czytać o wielkich Ślązakach, z wielką starannością śledźmy, czy znajdziemy tam tę postać. W wielu przypadkach tak nie będzie. Co bardziej zaskakujące, władze komunistyczne, ale jakby nie było polskie, więziły historyka w latach 1948 -1952. Po zwolnieniu z zakładu karnego nie mógł znaleźć pracy aż do września 1956 roku.

     Dlatego dziś winniśmy pamiętać o dorobku człowieka, który zapisał historię naszego regionu. Zebrana i opracowana przez Musioła historia na nowo odżywa w wydawanych monografiach wielu śląskich miast i ich dzielnic. Warto wspomnieć, że pośród licznych ulic Katowic, znajduje się i ta, która upamiętnia sylwetkę Ludwika Musioła. Znajduje się ona w dzielnicy Kostuchna. Dobrze, że choć tyle. Pamiętajmy o mieszkańcu Ligoty, bez którego wiele wątków historii naszych dzielnic, nie ujrzałoby zapewne światła dziennego.

Dariusz Demarczyk

Coolturniak47-6